Niekwestionowayny lider całej linii obrony, dotychczas niezastąpiony w bramce, niestety od wiosny tego roku kontuzjowany - nasz bramkarz Rafał Karolczuk. Kiedy znów zobaczymy go w bramce Cresovii?
- Pech?
- I to duży. Po raz pierwszy kontuzji doznałem podczas treningu, tydzień przed wiosenną rundą rozgrywek. Lewe kolano mi wyskoczyło i zaraz wróciło na miejsce. Już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak.
- To chyba pierwsza sytuacja, kiedy tak długo trwa twoja przerwa od piłki.
- Tak. Jeszcze tak długiej przerwy od piłki nie miałem.
- Leczenie, rehabilitacja?
- Początkowo była rehabilitacja, która można powiedzieć w jakiś sposób pomogła mi, lecz po dwóch tygodniach po jej zakończeniu po raz kolejny kolano – jak to się mówi - wyskoczyło mi, podczas zbiegania ze schodów. I okazało się, że trzeba zrobić artroskopię. Po badaniu wyszło, że mam uszkodzone więzadło i muszę zrobić rekonstrukcję. Tak więc czeka mnie operacja.
- Czy na obecną chwilę da się przewidzieć twój powrót na boisko?
- Z tego co się orientuję, to po operacji minimum przez cztery miesiące będę dochodził do siebie. Mam więc nadzieję, że w lutym zacznę treningi.
- Jak długie lub krótkie oraz jak intensywne lub lekkie jest uzyskanie przez bramkarza pełnej dyspozycji po tak długiej przerwie?
- Trudno to określić. Czas pokaże. Będzie to zależało od stanu zdrowia, zagojenia się kolana, itd.
- Jak oceniasz wiosenną rundę w wykonaniu drużyny?
- Wiadomo jaki był cel. Nie wyszło, ale na tym świat się nie kończy. Na pewno chłopakom nie można odmówić zaangażowania i woli walki.
- Twoi dublerzy wiosną - Kisiel i Krukowski - jak się sprawili?
- Pokazali się bardzo z dobrej strony, pomagali drużynie jak potrafili. Kruko - jak wiadomo - miał bardzo mało czasu na zaklimatyzowanie się, lecz bardzo dobrze sobie poradził i wielokrotnie ratował zespół od straty bramek. Gabryś zagrał świeżo po kontuzji, dlatego należy mu się szacunek dla, pomagał drużnie kiedy i jak tylko mógł najlepiej.